Kocham Konie



Niezniszczalna Amazonka - Wanda Wąsowska

Nigdy nie jest za późno

[Anna Maria Janowska]: - Jest pani fenomenem jeśli idzie o uprawianie jeździectwa, ale to nie był jedyny sport, jaki pani uprawiała w życiu…

[Wanda Wąsowska]: - Dawno temu uprawiałam jazdę figurową na lodzie, ale to było jeszcze przed wojną. Potem nastąpiły zaburzenia wojenne i nie mogłam dalej trenować. Zawodniczo także pływałam stylem klasycznym. Tańczyłam też w zespole uczelnianym.

[A. J.]: - Skąd więc pomysł na konie?

[W. W.]: - Oh, ja w ogóle się nie bawiłam jako dziecko lalkami. Miałam drewniane i bujane koniki. Mój ojciec był właścicielem ziemskim jeszcze przed wojną, i w naszym majątku oprócz koni, też były psy foksteriery. I ja jako mała może ośmioletnia dziewczynka, „zaprzęgałam” te foksteriery do wózeczka w czwórki i musiały chodzić jak konie w zaprzęgu. Słuchały mnie tez jak konie, to było coś nieprawdopodobnego. Praktycznie nie wychodziłam ze stajni. Konie to miłość mojego życia od najmłodszych lat. Brat mojej matki był wybitnym jeźdźcem przedwojennym olimpijczykiem Janusz Komorowski, może to po nim? Wie pani dziewczynki lgną do koni bardziej niż chłopcy, i gdy dziewczynka wpadnie w szał żeby konie kochać, to jest już przechlapane i nieodwołalne do końca życia.

[A. J.]: -A kiedy pojawiła się okazja profesjonalnego treningu?

[W. W.]: - Oj bardzo późno, bo przeszkodziła mi w tym wojna. Po wojnie sport jeździecki uważany był za sport arystokratyczny, więc był przez komunistów „tępiony”. Ja zaczęłam jeździec w ogrodzie zoologicznym. Natomiast po skończeniu zootechniki w Olsztynie zaczęłam jeździć u majora Henryka Roycewicza. (LELIWA - ROYCEWICZ HENRYK (1898-1990)
mjr sł. st. WP (od 23.02.1990 płk), jeździec 25 puł., srebrny medalista olimpijski z Berlina (1936), dowódca batalionu "Kiliński" podczas Powstania Warszawskiego (1944) – dop. red.). Ja swoje życie ze sportem jeździeckim związałam dość późno, bo miałam wówczas już dwadzieścia kilka lat. Jednak zawsze powtarzam, że w życiu nigdy na nic nie jest za późno! Gdy do mnie na trening przychodzi pani, która uważa, że jest za gruba albo za stara to ja jej mówię: zapraszam, bo na pewno będzie pani zadowolona i zapomni pani o wszystkich swoich obawach.

[A. J.]: - Ale początki pani były trudne…

[W. W.]: - Ze względu na moje źle widziane pochodzenie przez komunistów, bo nie pochodziłam przecież ani z robotników ani z chłopów, ja nigdzie nie mogłam się dostać. Postanowiłam więc pracować w stajni na torze wyścigowym w Warszawie jako…”chłopiec stajenny”. Po prostu: czyścić konie, wyrzucać gnój. To tam jednak zaczęłam wreszcie jeździć na wyścigach. I to tam także po skończeniu wreszcie studiów wróciłam jako selekcjoner w dziale selekcji. Potem wyszłam za mąż za lekarza weterynarii i wyjechaliśmy z mężem do stadniny koni do Rzecznej.

[A. J.]: - A pani ukochany koń?

[W. W.]: - No, pytanie rzeka. Jednym z tych kochanych był ślepy koń, na którego wsiadałam a on tak mi ufał, że pozwalał kłusować, galopować i jeździć praktycznie jak chciałam. Nie wypada mi też nie wymienić konia, z którym pojechałam na olimpiadę, był to Damazy. Było także wiele koni, które zostawiły ślad w moim sercu, wzruszały swoim zachowaniem w stajni, rżały ze szczęsna słysząc mój głos…

[A. J.]: - A obecny rumak?

[W. W.]: - Kupiłam go gdy miał 3 lata. Kosztowal wówczas 4 tys dolarów. Teraz ma 14. Urodzony w Polsce, szlachetna półkrew. Ten koń jest wytrenowany do najwyższej klasy zawodów. Ja, wie pani, mam już 76 lat i nie mam siły na niego! Ale gdy wsiada mężczyzna który doskonale jeździ konno, to jest bajką patrzenie na taka parę.

[A. J.]: - A co jest ważne dla pani jako trenera?

[W. W.]: - Na wzięcie nie narzekam, i finansowo sobie dobrze radzę. Związane to jest z tym ze jeszcze jeżdżę. To jest niesamowicie ważne, że ja mogę wsiąść na konia ucznia i pokazać w czym rzecz. To jest naprawdę niesamowicie ważne.

[A. J.]: - A zdrowie?

[W. W.]:- Moi rodzice byli oboje bardzo szczupli. Mama umarła w wieku 78 lat, ale to dlatego że miała tętniaka serca. Ojciec natomiast żył 90 lat i do końca prowadził samochód, jeździł na motocyklu pokonując po 300 km w wieku 70 lat. Tak więc chyba mam to w genach.

[A. J.]: - Wskazówki dla młodych jeźdźców?

[W. W.]: - Powiem krótko: mają szanować zwierzę, dobrze karmić, utrzymywać sprzęt w czystości, nie palić papierosów, o innych używkach nie wspomnę i mają być zawsze schludnie ubrani do tego sportu.

[A. J.]:

Autor: Anna Maria Janowska

          Żródło: qnvortal.com, 6.08.2007

Copyright © 2009 by JMC. Powered by Contentia CMS.