Kocham Konie



Józef Władysław i Abdank Koporski - wiersze z "Rymowanki Lubelskie"

Dwa wiersze Józefa Władysława i Abdanka Koporskiego z tomiku „Rymowanki Lubelskie” wydanego w Lublinie 2005 roku nakładem wydawnictwa CLIO.

 

 

U Wandy Wąsowskiej

 

Komu beza? Komu mocca?

Z gościnności Wandzia słynie i

Dlatego, jak po wodzie, do Miłosnej

Pingwin płynie. Tutaj jesteś jak Królowa

W swej skromności i rozumie;

A kto cienki, to i z tortem

Tej to prawdy nie

Zrozumie.

Sława na pstrym koniu jedzie.

Im głośniejsza, szybciej zginie!

 

Wielkość twoja jest prawdziwa -

W tej legendzie nie przeminie.

 

Więc witamy się znów razem,

By popatrzeć sobie w oczy!

I choć słowa tu nie padną -

To czujemy się tak młodzi!

 

Lublin, 19 października 1985 roku.

 

 

Złoty rumak

 

Rozwartej stajni wnętrze rozświetliły

Promienie słońca, jak z pieca wylane.

Ucieczką kusi wilgotny poranek

Apolla ruchy, proporcji i siły.

 

Po ziemi słychać dźwięczny stukot kopyt,

Co jak muzyka zachęca do tańca,

Daje preludium na scenie teatru

Widowiska prawdy, przepięknego w harcach.

 

Czekam – już wybiegł, wzrokiem wokół toczy;

Chrapy rozwarte drgają w podnieceniu;

Jak jupitery błyskają mu oczy,

Uszami chwyta każde obce tony.

 

Wystrzelił w górę wszystkimi nogami,

W napięciu pragnie zrzucić z grzbietu siebie;

Głowę pochylił – chciałby kopytami

Uderzyć w niebo wraz z jego gromami.

 

Te piruety, galopy, lewady

Są dynamitem skupionym w nim samym;

Nie ujarzmione symptomy radości

W ciele tak wielkim – a tak doskonałym!

 

Zawrócił! Pędzi! Wiatr pragnie przegonić!

Myśli szlachetne, odruchy tak czułe,

Spełnione teraz, w tej tak krótkiej chwili;

Jakby wyjęte z bajecznej fabuły.

 

Żyły pokryły całe jego ciało,

Koronką nerwów i perłami potu,

Jego napięcie wraz z podnietą wzrasta

I się wyzwala jak eksplozja grzmotu.

 

Lęk mnie ogarnia! Czy przy konfrontacji

Zwycięży wolność czy też przywiązanie?

Gdy tylko cicho wymieniłem imię -

Przybiegł natychmiast na moje wołanie.

 

Przytulił głowę do ramienia mego,

Aksamit skóry pieściłem rękami.

Wargami chwytał czubki moich palców

Jakby się cieszył, że jesteśmy sami...

 

Stoję zamarły jak pod wpływem czarów,

Nie ufam oczom chociaż mam rozwarte:

Czyżby to dla mnie tańczył tarantelę?

Najtwardsze serce niech nie będzie twarde...

 

Gdy jednak widzę ludzi zachowanie,

Przestaję wierzyć, że to, co ujrzałem

Przez wieki przetrwa w swoim ideale,

Ludziom lżej z życia brać, co bardzo małe.

 

Lublin, luty 1981 rok.

Galeria zdjęć
Copyright © 2009 by JMC. Powered by Contentia CMS.